HISTORIA PEWNEGO FRANKOWICZA

Historia pewnego frankowicza

Jeden z ponad 900 tys. Frankowiczów, jakich wiele w Polsce - Pan Stefan

Po 3 latach mieszkania w domu moich rodziców  razem z żoną i dzieckiem  zdecydowaliśmy się wspólnie kupić mieszkanie na jednym z nowo budowanych osiedli na obrzeżach Warszawy.

Dzięki wspólnemu mieszkaniu z  rodzicami musieliśmy się dorzucać jedynie do mediów. Pieniędzy wystarczało na wszystko, dobre wakacje i samochód. Niestety życie wspólnie z rodzicami spędzało nam sen z powiek, mieszkając na małej powierzchni czuliśmy się przytłoczeni, brak swobody – nie byliśmy sami u siebie.

Postanowiliśmy kupić mieszkanie – wiązało się to z zaciągnięciem kredytu hipotecznego. Żeby zrealizować plan na apartament o powierzchni 80 m2, Pan Stefan wraz z żoną powyciągał wszystkie zgromadzone oszczędności ze skarpetek i z banku, dołożyli się też zarówno rodzice, jak i teściowie. Zapożyczyli się również w banku na kwotę około 300 tys. złotych na 32 lata. Rata kredytu miała wynosić około 1100-1300 zł. Około, ponieważ rata nie została wyrażona w złotych tylko w CHF. Miała się wahać nieznacznie, jak zapewniał handlowiec w banku. Przekonywał, że to najkorzystniejsza oferta na rynku.

Zdecydowana większość konsumentów brała kredyt we frankach szwajcarskich - ponad 80% wszystkich kredytobiorców

Przekonywujące były argumenty przedstawiciela banku, że najlepsza opcja to kredyt w CHF. Dwadzieścia, piętnaście lat temu Polacy i nie tylko (m.in. też Węgrzy, Chorwaci, Czesi) zaciągali przede wszystkim frankowe kredyty hipoteczne. Okazywało się, że w szwajcarskiej walucie osiągali największą zdolność kredytową. Dla większości kredytobiorców bank oferował tylko kredyt walutowy twierdząc, że nie posiadają oni zdolności w PLN. Często z ust bankowców padały słowa “albo frank, albo nie ma kredytu” i dodatkowo zaznaczano, że to bardzo stabilna waluta (CHF). Nikt nie wspominał jak bardzo niestabilną walutą jest złoty polski oraz co to jest indeksacja kredytu branego w złotówkach indeksowanego do waluty obcej lub co oznacza kredyt denominowany i jakie są ryzyka z tym związane.

Najpierw nieduże wahania waluty szwajcarskiej, a potem Armagedon

Kurs „najbardziej stabilnej waluty” wystrzelił jak kamień z procy, jak rakieta Apollo 13 .

Gdy Pan Stefan podpisywał umowę CHF był po 2.02 zł. A potem było tylko gorzej 3 zł, 3.5 zł itd.

Czarny czwartek, 15 stycznia 2015 r. decyzja Szwajcarskiego Banku Narodowego na wiele lat zmieniły życie tysięcy polskich rodzin, które zadłużyły się w CHF. Wiele tragedii ludzkich, licytacji komorniczych, wyrzeczeń całych rodzin, rezygnowanie z podstawowych potrzeb, by tylko spłacać ciągle rosnące raty. CHF po  5 zł – Pan Stefan 3 razy przecierał oczy ze zdumienia: „nie mogłem uwierzyć, że sam siebie i rodzinę wpakowałem w takie kłopoty”.

CHF waha się od 5 zł do 4 zł – wciąż bardzo dużo

Kampania prezydencka, wielkie obietnice przyszłego prezydenta, brak rozwiązań systemowych przez państwo dla Frankowiczów (jak miało to miejsce na Węgrzech). I rada Pana prezesa Kaczyńskiego – niech konsumenci pokrzywdzeni przez banki idą do sądów.

A banki jak mantrę powtarzały, że umowy są ważne, korzystne dla Frankowiczów i co najważniejsze, aktywnie torpedowały poprzez  lobbing wszelkie próby rozwiązań ustawowych. Kołem ratunkowym dla kredytobiorców był malejący LIBOR. Jednak podwyżki rat i tak były ogromne –  rata Pana Stefana dochodzi do 2 tys. zł, w analogicznej sytuacji znalazły się setki tysięcy Frankowiczów.

Ustawa antyspreadowa

W 2011 r. weszła w życie tzw. ustawa antyspreadowa. Bankowcy podstępem wraz z politykami próbują wykiwać konsumentów. Sporo przegranych procesów. Banki, a za nimi sądy wskazują, że ustawa wyeliminowała zapisy abuzywne z umów. Dopiero TSUE, a następnie Sąd Najwyższy w uchwale 7 sędziów stwierdza, że nieważność umowy bada się na dzień jej zawarcia i nie ma znaczenia, jak została wykonywana.

Banki poczuły, że przegrywają w sądzie. Polskie sądy nieśmiało orzekają zgodnie z tzw. dyrektywa 93/13.

I kolejny cios dla banków! Październik 2019 r  – sprawa państwa Dziubak. Banki na kolanach, ale do liczenia jeszcze daleko, cały czas są całe Wydziały, a nawet Apelacje, gdzie Frankowicze przegrywają – np.  Gdańsk i Wrocław.

Ministerstwo Sprawiedliwości nie potrafi zapewnić odpowiedniego czasu do rozstrzygnięcia sporu sądowego, co gwarantują konsumentowi dwa przepisy Konstytucji RP, tj.  art. 45  – prawo do rzetelnego i szybkiego procesu i art. 76 Konstytucji.

TSUE  orzekł,  że takie i podobne klauzule są niedozwolone, należy je usunąć z umów, a umowy można unieważnić.

Decyzja Pana Stefana: idę do sądu – wybór kancelarii

 Po wyroku w sprawie państwa Dziubak Pan Stefan podjął decyzję o wytoczenia powództwa przeciwko bankowi. Wybrał doświadczoną kancelarię. Najpierw reklamacja do banku, uzyskanie zaświadczenia z banku o spłatach (droga przez mękę – bank robi problemy) i wreszcie pozew .

Pierwsza rozprawa –  przesłuchanie informacyjne . Kancelaria wnosi o oddalenie wniosków dowodowych składanych przez bank. Wszyscy świadkowie  banku, którzy nie mieli styczności z umową Pana Stefana zostali odrzuceni przez sąd. Sąd nie zdecydował się na powołanie biegłego (roszczenie wyliczone zostało przez analityka kancelarii). Następna rozprawa i przesłuchanie świadka banku – pracownika, który udzielał kredytu).

Odroczenie publikacji wyroku i wreszcie wyrok – unieważnienie umowy i teoria dwóch kondykcji. Chwila radości Pana Stefana… zapowiedź apelacji i apelacja banku. Pan Stefan czeka już na apelację spokojny. Kancelaria, która ma doświadczenie w prowadzeniu spraw frankowych oraz orzecznictwo SA w Warszawie napawa optymizmem.

Udostepnij post